W naszą kolejną wyprawę wyruszyliśmy 20 czerwca 2003 roku z Łodzi przez Poznań do Frankfurtu nad Odrą. Przejazd przez Niemcy,oczywiście Koleją Niemiecką (Deutche Bahn) ,kosztował nas przysłowiowe grosze (28 euro za trzy osoby)Około wieczora dotarliśmy do Saarbrucken nad granica z Francją. Pierwszy nocleg trafił się przy granicy.

Pierwszy dzień spędziliśmy podziwiając z pewnej odległości pozostałości po linii Maginotea. Nocowaliśmy na kempingu w dużym mieście Metz nad rzeką Mozelą. Wieczorem udało się nam wyrwać do pobliskich ogródków piwnych .Piwo było niestety bardzo drogie. Szczęśliwie obejrzeliśmy też występ połykacza ognia ,oczywiście darmowo.

Rankiem wyruszyliśmy wzdłuż rzeki w kierunku miasta Nancy, notabene miasta polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego. Stworzył piękny zespół architektoniczno -urbanistyczny .Leszczyński mieszkał w zamku Luneville .Kemping był nieco dalej,dojazd do niego był trudny .Opłata standardowa ,czyli kilka euro za osobę.

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od skierowania się do miasta Epinal. Dojazd był utrudniony przez przebiegającą obok autostradę. Zostaliśmy pokierowani przez francuską służbę drogową. Obiad zjedliśmy w mieście , ładnym i przyjaznym turystom. tego samego dnia nocowaliśmy na kempingu obok zamku w górach Wogezach .Do końca dnia pedałowaliśmy po stromych zboczach. Wieczorem udało się znaleźć nocleg w Turkheim, małym mieście będącym uroczym skupieniem domów i miejsc użyteczności publicznej (kościół,hotel,sklepy) z XII-XVII wieku. Czas zatrzymał się dla nas. Nie mogliśmy uwierzyć w prawdziwość tych zabudowań,dlatego pojechaliśmy tam jeszcze raz rankiem.

Do Colmar (stolicy Alzacji) wyruszyliśmy o śniadaniu. Jest piękne i zadbane. Zwiedziliśmy je pobieżnie.

Do Szwajcarii wjechaliśmy następnego dnia .Rozpoczęliśmy od Bazylei. Miast jest duże i ruchliwe. Nietrudno było się porozumieć w języku angielskim i niemieckim. Ponieważ był o słonecznie i gorąco długo zabawiliśmy przy licznych i urokliwych fontannach. Jechać było łatwo wzdłuż Renu. Ogromna i czysta rzeka służy mieszkańcom do żeglugi i kąpieli..Ceny w Szwajcarii stanowią krotność cen polskich. Tego samego dnia dotarliśmy do Lucerny. Duże i kolorowe miasto zapamiętamy ze względu na piękne jezioro ,będącym centralnym punktem tego ośrodka wypoczynkowo -turystycznego. Udało się nam obejrzeć coroczne święto Miasta. Wszędzie było mnóstwo ludzi i głośnej muzyki spod kilku scen.

Następnego dnia udało się dojechać do Zurichu. Stolica Szwajcarii słynie nie tylko z pięknego jeziora. Wokół mnóstwo sklepów z najlepszymi markami (tu kupiłem swój scyzoryk szwajcarski) i najlepszymi bankami i sklepami jubilerskimi .Po brukowanej kostce rynku i ulic okalający jeździliśmy kilkadziesiąt minut.

Kolejny słoneczny dzień przyszło nam spędzić w drodze do Konstancji nad Jeziorem bodeńskim. Przejechaliśmy znaną miejscowość Winterthur. Nad jeziorem spędziliśmy kilka deszczowych dni w namiocie pola kempingowego. Kiedy wypogodziło się ruszyliśmy droga wokół tego wspaniałego jeziora. Od strony południowo -zachodniej dotarliśmy do Friedrichshafen, mijąc po drodze niezwykłej urody małe miejscowości nad brzegiem .We Friedichshafen obowiązkowo zwiedziliśmy muzeum Zeppelina.

Do domu wróciliśmy oczywiście koleją bez problemów i przygód.